Zabrałam się za porządki po swoich zmarłych rodzicach. Sterty teczek i kartonów, po ich śmierci, upchałam w piwnicy i teraz je przeglądam. Odżyło przy tym przeglądaniu dużo wspomnień i tych które wywołują uśmiech na twarzy, a nawet śmiech, oraz tych, które sprawiają ,że płaczę jak bóbr.
Z rozczuleniem czytam zapiski jakie po nich zostały, popłakuję i żałuję niektórych słów i paru rzeczy,które zrobiłam. Żal mi, że nie umiałam obiektywnie spojrzeć na niektóre sytuacje. Teraz po latach jestem mądrzejsza,inna.
Lecz żyjemy przecież daną chwilą, która za moment będzie już przeszłością.
Nie wiemy, w danym momencie naszych emocjonalnych reakcji,tego, jakie będą jej konsekwencje za kilka miesięcy, lat?
Reagujemy impulsywnie i może i dobrze, że tak jest?
Mama lubiła robić zapiski. Powstał z nich obraz wielu lat jej życia.
Przeglądając je mam możliwość spojrzeć jej oczami na sytuacje, które sprawiały nam radość oraz na te, które nas różniły. Poznaję naszą rodzinę i siebie z innej strony. Bardziej poznałam także czas, w którym zmagała się ze śmiertelną chorobą, jej ból, oczekiwania, rozczarowania.
Tak rzadko mówiłam im, że ich kocham. Dzisiaj wiem, że gdyby się cofnął czas poświęcałabym im go więcej. Byłabym bardziej ciekawa historii ich życia, oraz ich najbliższych.
Bardziej bym ich męczyła o to, by dbali o swoje zdrowie.
Zrobiłabym jeszcze całe mnóstwo innych rzeczy.
Jednak nic nie cofnie czasu. Gdzieś tam kilka metrów pod ziemią, zakopano razem z moimi rodzicami cząstkę mnie. Jestem o to wszystko uboższa.
Odwiedzam ich grób, myślę o nich i w myślach z nimi rozmawiam.
Minęło już tyle lat ,a ja jeszcze wciąż mam chęć sięgnąć po telefon, by do nich zadzwonić i podzielić się tym co się wydarzyło. Ilekroć jadę ulicą, na której mieszkali spoglądam w okna ich mieszkania, pomimo, że od lat wiszą tam inne firanki i stoją inne kwiaty.
Wiem, że to tęsknota i wiem, że choćby nie wiem jak wielka była za tym co już minęło, to nigdy nie ożyją i nie zostaną wskrzeszone chwile, które zapisały się w mojej pamięci.
Jednak tęsknota z nami pozostaje i jestem przekonana, że moi najbliżsi, którzy zmarli, towarzyszą mi swoją cichą obecnością w wielu momentach mojego życia.
„Święci”
A to są moi nieobecni święci;
Matka w ogrodzie, ojciec przy obiedzie…
Wiatr dla nich wieńce z suchych liści kręci,
Różaniec splata z pestek pustych niedziel.
Chociaż odeszli, są tuż niedaleko,
Ciągle ich twarze noszę pod powieką…
Listopadowe im zapalam znicze
I kwiaty składam na ofiarę mrozom.
A oni w okno spływają księżycem
Srebrnym turkotem kół Wielkiego Wozu
Kiedy tak w mroku stają na balkonie…”
( wiersz z internetu-Oniros)
Brak komentarzy