„Sto lat życzymy niby w dobrej wierze,
lecz czy naprawdę szczerze?”
Padają te słowa życzeń przy wielu okazjach, lecz bardzo często, gdy już blisko do tej życzeniowej „SETKI”, to okazuje się, że wcale nie łączy się to z taką radością ,którą okazywaliśmy przy toastach i życzeniach.Wszystko się zmienia gdy nasi rodzice są coraz bardziej niedołężni.
Przychodzi taki czas, że seniorzy po sześćdziesiątce lub siedemdziesiątce opiekują się swoimi rodzicami, którzy liczą sobie dobrze ponad dziewięćdziesiąt lat.
Ci super-seniorzy wymagają szczególnej opieki. A my? Czy jesteśmy gotowi na to by być dla nich oparciem i filarem bezpieczeństwa? Czy jest w nas dość troski i miłości, którą możemy ich obdarzyć w ostatnich latach lub miesiącach życia?
Często okazuje się, że opieka nad naszymi starymi rodzicami wcale nie jest dla wielu z nas tak oczywista jak by się wydawało. Staramy się jak możemy, by zapewnić rodzicom odpowiednią opiekę. Jednak przychodzi taki moment, że z różnych względów nie dajemy już rady. Zaangażowana rodzina i my jesteśmy z każdym mijającym tygodniem coraz bardziej zmęczeni obowiązkami, które na nas spadły. Mamy przecież swoje życie i problemy, a tu dodatkowo wpisał nam się w codzienność dodatkowy obowiązek.
Szukamy więc pomocy.
Dobrze jeśli nas stać, by wynająć kogoś, kto nas wyręczy w pielęgnacji i medycznym aspekcie jeśli takowy jest wymagany. Gdy mamy możliwość umieścić rodzica w- Domu Opieki, jeśli oczywiście dopisze nam szczęście i akurat będzie miejsce ,to w wielu przypadkach jest to ogromna ulga.
Jednak moim, zdaniem należy pamiętać o tym, że nic i nikt nie zastąpi ciepła, którego rodzić oczekuje od najbliższych w tym od swojego dziecka.
Nie każdy nadaje się na opiekuna i na pewno nie należy przejmować się tymi z boku, którzy nas na swój sposób nas oceniają.
Na pewno są rodziny, gdzie empatia nie wygasa po kilku tygodniach czy miesiącach opieki nad niedołężnymi staruszkami i schorowani starzy rodzice od swoich dzieci seniorów nie usłyszą gorzkich słów i nie odczują znużenia, niechęci, złości i odrzucenia. Jednak bardzo często słyszy się narzekanie na sytuację,w której znajdują się rodziny, gdy przychodzi im podjąć się takiej opieki. Popularne powiedzenie, które co rusz słyszymy- „Oj nie udała się Panu Bogu starość” towarzyszy im przy każdej wizycie.
I z każdym kolejnym miesiącem, w którym przychodzi opiekować się staruszkami coraz bardziej wkurza wszystko, co jest związane z ich niedołężnością. Nie można wytrzymać tego, że są kapryśni, marudni i oczekują zainteresowania lub adoracji.
Tak wiele nas w nich drażni, że jesteśmy nieraz nieobliczalni w swoich z nimi kontaktach. Później oczywiście żałujemy swoich gorzkich lub ostrych słów, przepraszamy i staramy się o tym zapomnieć. Lecz czy oni o tym zapomną?
Często nie mamy dla nich czasu, bagatelizujemy ich niedorzeczne dla nas wymysły, a nasze wizyty u nich są dla nas coraz bardziej niechciane i wymuszone. Usprawiedliwiamy się przed sobą na różne sposoby, by poczuć się lepiej i tak mijają kolejne dni.
Zapomnieliśmy o tym, że przecież to oni musieli wytrzymać wszystko czym ich częstowaliśmy przez cały okres naszego dzieciństwa i czasu dojrzewania. Oczywiście musieli przełknąć i to co było związaną z naszą burzą hormonów oraz okresem młodzieńczego buntu. Musieli, bo tak już mają rodzice.
Obowiązkiem rodzica jest wychowując nas troszczyć się o nasze zdrowie fizyczne i duchowe. Powinni dbać o nasz rozwój i wykształcenie i nasze zdolności.
Na pewno te wszystkie lata, które doprowadziły nas do dorosłości nie były usłane różami, a oni musieli sobie z wszystkim poradzić.
A my? Teraz sami w tej „pięknej jesieni życia” bardzo często również z różnymi dolegliwościami nie mamy siły, by nimi się opiekować. Brak nam cierpliwości, często także zdrowia i energii. Teraz, gdy nasi kochani rodzice nas potrzebują, sami jesteśmy na to nie przygotowani lub nie jesteśmy na to gotowi.
cdn.
Brak komentarzy