Opcja druga. Opieka państwowa

Codzienna opieka nad chorym, to nie lada wyzwanie i nawet gdy trwa niedługo, to i tak doświadczymy wszystkich niedogodności jakie z sobą  niesie.
Lecz gdy trwa, to miesiącami to zaczynamy odczuwać coraz większe zmęczenie. A gdy zaczniemy  sobie zdawać także sprawę z tego, że nie ma nadziei na poprawę, to w naszej głowie coraz częściej pojawiają się myśl by rodzica oddać do domu opieki. Męczą nas wyrzuty sumienia,ale wszystko nas do tego skłania.


Lecz myśli to jedno, a wykonanie tego, co chodzi po głowie, to drugie. Pierwsze zadanie, to znalezienie odpowiedniego ośrodka, oczywiście najbliżej naszego miejsca zamieszkania, bo chcemy oczywiście naszego rodzica odwiedzać. Ale jak się okazuje graniczy to z cudem

 AL!! Jeśli zdarzy się cud, to może uda  się wpisać rodzica na listę, które zazwyczaj mają kilkuletni okres oczekiwania i może wasi rodzice doczekają się tego terminu?

Dobra wiadomość dla tych, którzy mieszkają w dużym mieście -takie ośrodki istnieją . W tych miejscowościach istnieją także domy opieki dziennej.
Chorzy, którzy mieszkają w wioskach, czy małych miejscowościach nawet niech nie marzą o takim luksusie.

Lecz samo zapisanie chorego do takiego domu, to nie wszystko.
Istnieje jeszcze coś takiego jak naliczanie opłaty za pobyt mieszkańca, a k
oszt ten nie jest wcale niski i kształtuje się do wysokości średniego miesięcznego kosztu utrzymania, który oscyluje w granicach ok. 4 tyś. zł.

W świetle przepisów prawa istnieje również ustalona kolejność we wnoszeniu opłat za pobyt mieszkańca, lecz nie będę o tym pisać.
Są oczywiście  w naszym kraju prywatne ośrodki, gdzie czas oczekiwania na miejsce jest bardzo krótki lub w ogóle go nie ma, lecz to już całkiem inna bajka.

Ja biorę pod uwagę przeciętnego mieszkańca naszego kochanego państwa, któremu się  nie przelewa (jak się potocznie mówi ) i który musi się nieźle nagłówkować, by wybrnąć z trudnej sytuacji w jakiej się znalazł.


                  Mamy jeszcze inną opcję hospicja ,w których pobyt jest bezpłatny, jeśli dysponuje ono kontraktem z Narodowym Funduszem Zdrowia.Jeśli chory będzie przebywać w hospicjum stacjonarnym również nie będzie ponosił opłat za świadczenia udzielane w opiece paliatywnej.
Natomiast chory objęty opieką hospicjum domowego ponosi odpłatność za leki i inne środki medyczne.
Lecz i do tych ośrodków są kolejki.

Dodatkowo pojawia się tutaj kwestia psychologiczna- nastawienia chorego do pobyty w takim ośrodku. Hospicja kojarzą się wszystkim z umieraniem, więc nie ma co się dziwić, że chory, nieporadny rodzic ma strach w oczach gdy się o nich wspomina.

                 No i docieramy do takiej instytucji jak opiekunka społeczna i pielęgniarka środowiskowa.I tutaj znów pojawia się problem.
Raczej nie możemy liczyć tutaj na pomoc ze względu na braki kadrowe. Wieloletni brak podwyżek, śmieciowe zatrudnienie i oczywiście rosnąca z każdym rokiem liczba osób wymagających opieki, to powód tego ,że nie może my liczyć na taką pomoc.
Wiele osób wykwalifikowanych w tym zawodzie woli wyjechać za granicę i tam opiekować się prywatnie chorymi, bo oczywiście są za to zupełnie inne wynagrodzenia.

Pozostaje nam więc sektor prywatny i rodzinna pomoc. Powracamy więc jak bumerang do punktu wyjścia.
Jak widać nie ma to jak rodzina.
Rodzina jest niezastąpiona. Urlopy i zwolnienia lekarskie na zmianę, by opiekować się chorym rodzicem, to norma. Jednak przychodzi czas, że wszyscy padają ze zmęczenia i szukają sposobu na odpoczynek.
Przychodzi wtedy czas na użycie kolejnego wybiegu, by choć trochę uciec od tego całego kieratu związanego z chorobą.
Rodzina stara się na tydzień, a jak się uda, to i na więcej tygodni umieścić rodzica w szpitalu. To pozwoli na minimalny komfort i odpoczynek, choć i tak będą im towarzyszyć wyrzuty sumienia w związku z tym co zrobili.

c.d.n